2019-06-17
Ostatni weekend był wstrząsający. Trzęsienie ziemi.
2019-06-14 do 2019-06-17
Przeżyliśmy tyle emocji skrajnych i mocnych, że szok.
W piątek wieczorem mąż zasnął wcześniej znów, więc siedziałam wieczorem sama. Zaczęłam czytać jego książkę o CHAD. W sumie fajnie piszą. Można sporo zrozumieć. Jak zauważył, że czytam to spytał mnie, czy mu oddam książkę. Pytam, czy nie chce, żebym czytała. A on mówi, że później mu będę mówił, co tam jest napisane...
No to nie czytam już.
W sobotę mąż w pracy. Chciałam mu zrobić niespodziankę, pojechaliśmy do niego na rowerach z dzieciakami. Nic mu nie mówiłam, bo pewnie by się nie zgodził na jechanie na rowerach, bo za daleko albo za gorąco dla dzieci.
Nie był zadowolony. Jak później powiedział: MÓJ przyjazd nie był dla niego pozytywny. Bo najpierw mu mówię, że jest alkoholikiem i chory psychicznie, a później z uśmiechem do niego przyjeżdżam.
Był zajęty i zmęczony.
Podciął mi skrzydła.
Dzieciaki były zadowolone z wycieczki, podobało im się. Ja w sumie z rowerów też.
Popłudnie słabe, ja z dzieciakami na urodzinach, ognisku klasowym, mąż nie chciał jechać. Siły nie miał po pracy, trawę skosił. Wróciliśmy to już ciemno. Rozmowy nie było.
W niedzielę miał iść do pracy, jednak odwołali i został. Rano mówię, że miał jechać. Kąśliwa uwaga - niestety nie pojechał jednak.
Na ognisku jeden chłopak pytał mnie, czy się rozwodzimy, bo ja zawsze sama przychodzę.
Powiedziałam to mężowi. I że się o niego pytali, czemu go nie ma. Mówi, że powinnam powiedzieć, że jest chorym umysłowo alkoholikiem i dlatego nie przyszedł...
Próbowaliśmy jakiejś rozmowy, ale wychodziło na to, że ja go nie słucham, tylko wmawiam mu chorobę i alkoholizm i tak go traktuję. I albo jest po mojemu albo wcale.
Mówię, że jadę z dziećmi nad wodę. Czy jedzie. Nie. Gorąco, uczulenie i nie ma siły. Ale mogę jechać. On ma wolne pierwszy raz od dwóch tygodni i chce je spędzić jak chce. A ja mam pretensje, że jest niezadowolony. Żadnych pretensji nie miałam. Namawiałam tylko, żeby z nami jechał. Kłótnia jak zwykle. Nie odzywa się, bo co by nie powiedział, to ja mam pretensje.
Pojechałam.
Później napisał, że koleżanka potwierdziła moją wersję, czyli, że jego zachowanie jest dziwne, że z nami nie pojechał. A nie moje.
Doszedł do tego, że ma urojenia czy paranoje. Bo wierzy w to co mi mówił. Że ja jestem zawsze przeciwko niemu. I może niedługo zacznie wymyślać, że ja knuję przeciwko niemu. Ale że powie to lekarce.
Ale jesteśmy teraz po tej samej stronie. Jest dobrze. Seks i te sprawy. Narazie dwa razy. Jak dojdzie to trzech to znaczy że hipermania.
Dodaj komentarz